Wydanie: PRESS 01-02/2023
Chyba ktoś się nie przelogował
![](/images/contents/photo_74467_1672750667_big.jpg)
To są śmieszne wpadki. Ale mogą kosztować karierę, kontrakty lub pracę
Na instagramowym profilu Tomasza Kammela, gwiazdy „Pytania na śniadanie” TVP 2, pokazała się stopa. Damska, naga, do tego w łóżku. Na zdjęciu był też kot, a u dołu podpis: „Jak widać mamy pracowity dzień. Ja zabrałam się za odpisywanie na zaległe maile, montowanie filmów, przygotowanie się do jutrzejszego wyjazdu, a Rysio przygotowuje się do popołudniowej drzemki”. Post wisiał 17 października na Instagramie około 20 sekund. Wystarczająco długo, by wywołać palpitacje serca u pokaźnej grupy z grona 257 tys. followersów. Kammel ma nową dziewczynę, którą przez przypadek czy nie, ujawnił! Szum był na tyle duży, że głos postanowił zabrać sam zainteresowany. „Przedstawiam wam moją »nową dziewczynę« @travelstory, której stopę widać na zdjęciu. Jest moją partnerką... w biznesie. Razem przygotowujemy treści na moich socjalach. Na zdjęciu widzicie post, który miał zawisnąć u niej, ale przez pomyłkę pojawił się u mnie” – tłumaczy Kammel w kolejnym wpisie.
A więc pomyłka? Autorka po prostu zapomniała przelogować się ze swojego profilu? – dopytuję go. – Na tysiąc procent! – mówi. A może jednak jakiś ukryty przekaz? Jeśli nie dziewczyna, to reklama, takie puszczenie oka. Na przykład: „przygotowujemy nowy biznes, pozostańcie z nami, wkrótce garść szczegółów”. No bo skoro partnerka w biznesie… – Nie! – zaprzecza. – Naprawdę nie stosuję takich praktyk na Instagramie. Przy nawale obowiązków, jaki mam, nie byłbym w stanie sam prowadzić swoich mediów społecznościowych. Powierzam te sprawy zaufanej osobie, a ona po prostu się pomyliła. Takie rzeczy się zdarzają – przekonuje Kammel. – Najzabawniejsze jest to, że błąd sprostowała w mgnieniu oka, a sprawa zaczęła żyć swoim życiem. Czego najlepszym dowodem jest pana telefon.
Stara prawda: w internecie nic nie ginie. Przekonał się o tym Kammel, przekonali się też inni „nieprzelogowani”. Dziennikarze i celebryci, pracownicy biur prasowych i politycy, którzy w internecie zaliczali podobne wpadki. Przez pośpiech, z lenistwa, głupoty, ale też wyrachowania. Czasem kończyło się na śmiechu, czasami jednak pojedynczy wpis wywoływał nie lada afery.
Łukasz Zalesiński
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter
![Press logo](/images/press_logo_red.png)